Maggie wróciła na posterunek, zostawiwszy bestyjkę w sadzie. Wiedziała, ze akurat Erwin wykaże się rozsądkiem, więc jemu mogła pozwolić na więcej, niż innym podwładnym.
Sama zabrała się za rysowanie portretu pamięciowego owego rzekomego smoka. Zajęło jej to trochę czasu, ale w końcu osiągnęła cel. Jej rysunek wyglądał mniej więcej jak ów osobnik w rzeczywistości.
Gdy skończyła, sięgnęła po urządzenie kopiujące, co by sama nie musiała rysować setek plakatów.
Mechanizm urządzenia nie był skomplikowany. Drewniana obudowa, otwór przez który wkłada się kartkę, którą chcemy skopiować, otwór z którego wychodzą kopie i małe okienko z okiennicami.
Wewnątrz obudowy siedzi kilka małych demonów, które niezwykle szybko i starannie przerysowują wszystko, co widzą na kartce.
Gdy Maggie wsunęła portret do maszyny jeden z nich wychylił się z okienka.
- Ile ma być kopii?
- Niech będzie pięćdziesiąt. Powinno wystarczyć.
Liczba trochę zirytowała demona, który zaklął pod nosem i wrócił do wnętrza kopiarki. Po chwili z drugiej strony machiny, z otworu na kopie zaczeły wypadać kolejne portrety pamięciowe. Zaprawdę pięknie skopiowane.
A teraz? Teraz czas je porozwieszac po mieście. Do tej czynności zaprzęgła dwóch gwardzistów. Wręczyła im kopie, kubełek z klejem i wysłała w miasto.
Jakiś czas później także wyszła, zmierzając prosto do browaru.
/zt